Odwiedzin

poniedziałek, 21 lutego 2011

Rozdział VI

Po wejściu do domu umyłam ręce i poszłam do kuchni,za trzy godziny miała przyjść mama Michała.
-Kochanie czy ty nie przesadzasz?Lekarz kazał ci dużo odpoczywać,a ty już siedzisz w kuchni.-przyszedł Michał i próbował wyprowadzić mnie do salonu.
-No a kolacja?Ktoś musi ją zrobić.Pomogę ci.-stanęłam bezradnie.
-To ja pomogę Michałowi.A ty możesz usiąść przy stole i kroić warzywa.-rozstrzygnęła mama.
-Super,a gdzie tata?-uśmiechnęłam się zwycięsko.
-Poszedł do auta,a później nas spakuje.Aha,właśnie.Michał dałbyś radę wyrwać się z pracy na dwa dni?
-Może być ciężko,musiałbym porozmawiać ze wspólnikiem.A o co chodzi?-odpowiedział,zajmując się gotowaniem sosu.
-Myślałam że może wybralibyście się z nami  do Wrocławia.
-Dobry pomysł,zaraz zadzwonię do firmy.-wyszedł do sypialni.
Mój ukochany wrócił po trzech minutach.
-Jeden dzień,więcej niestety nie da rady.Maja masz pozdrowienia od Adama.-ucieszyłam się na tę wiadomość.
-Świetnie,tak myślę że wyjedziemy o 7,bo teraz w nocy to bez sensu.-zaplanowała mama.
-Dobrze ale teraz wypadałoby wrócić do gotowania.-przerwałam.
Zeszło nam z dwie godzinki.Kiedy wszystko było gotowe,do drzwi zadzwonił dzwonek.Michał poszedł otworzyć.
-Witaj Maju!Jak się czujesz?-uśmiechnęła się i przytuliła mnie mama.Tak,przyszła mama.
-Witaj mamo,już dużo lepiej.Cieszę się że przyszłaś.Chciałabym,żebyś kogoś poznała.
Zaprowadziłam ją do jadalni.Resztą pokierowali moi rodzice.Chyba się polubili.
Kolacja przebiegła miło i bez żadnych kłopotliwych sytuacji.Posprzątaliśmy i poszliśmy spać,rano czekała nas podróż.Nagle zatęskniłam za swoim garbusem,który powędrował...na złom,aż łezka zakręciła się w oku.

Ze snu wyrwał mnie wibrujący na stoliku nocnym telefon.Odrzuciłam połączenie od zastrzeżonego numeru i poszłam do kuchni.Była 5.30,bardzo chciało mi się pić.Weszłam do salonu,a tam...siedziała Aleksandra i popijała sobie kawę!
-Co ty do cholery tu robisz!?-"powiedziałam"najciszej jak się dało,choć proste to nie było.
-Zamki w drzwiach się przekręca.Czekałam...na Ciebie.Chciałam powiedzieć ci coś istotnego.-odpowiedziała spokojnie.
-Nie masz prawa tu wchodzić,a ja nie mam zamiaru cię słuchać!
-Michał...przespał się z Dagmarą i to nie raz....Jak byliście razem a może jeszcze jak był i ze mną.Ciekawe która będzie następna.Uznałam że powinnaś wiedzieć i przy okazji opamiętać się.-ubrała się i wyszła,a ja stałam nieruchomo i nie miałam siły nic powiedzieć.
Lecz po chwili zebrałam się w sobie,ubrałam,poszłam do łazienki,wzięłam butelkę z wodą i wyszłam.Byle gdzie,jak najdalej od tego co się stało.Wyłączyłam telefon.O 6.00 zrozpaczona zawitałam do domu dziewczyn,z którymi kiedyś mieszkałam.Nic nie powiedziałam tylko wbiegłam i zamknęłam się w swoim pokoju.Dziewczyny chciały wiedzieć co się stało,czy to ma związek z wypadkiem.Ja powiedziałam tylko zapłakana:
-Gdyby przyszedł Michał powiedzcie mu że nie chcę go widzieć i nigdzie nie jadę.Rodzice niech się nie martwią.

Po kilku godzinach wyszłam do kuchni po śniadanie.Siedziały tam zmartwione Betty i Lila.
-Boże Maja!Co się stało?
-On zdradził mnie z Dagmarą,to sztuczną lalką z firmy.Mieliśmy jechać do Wrocławia....a teraz?
-Ale skąd wiesz,że to prawda?Kto ci nagadał takich bzdur?Przecież Michał to porządny facet!-oburzyła się Beata i nagle pod dom podjechał samochód,w drzwiach stanął Michał.Wstałam i zaczęłam biec do pokoju,ale złapał mnie za rękę.
-Maja,kochanie co się stało?!
-Jak mogłeś mi to zrobić?!Jak?-rozpłakałam się.
-Kochanie,ale co?
-Przespałeś się z Dagmarą i to pewnie nie raz.
-Kto ci takich bzdur naopowiadał?
-Aleksandra,była u nas,rano.
-Kochanie przestań!Uwierzyłaś jej?
-Coś w tym chyba musi być.-przez płacz prawie nie mogłam mówić,miałam tego dosyć.
Chciał mnie przytulić ale ja się wyrwałam.
-Majka!Nie zrobiłbym ci tego!
Zrobiło mi się gorąco i poczułam tylko,że zaraz się przewrócę... 

sobota, 19 lutego 2011

Info.

Hej.Jestem wam bardzo wdzięczna za odwiedzanie tego bloga.To dzięki wam mam już ponad 1000 odwiedzin!Wiem że czekacie na nowe rozdziały i obiecuję że w tym tygodniu je zamieszczę.Powinnam znaleźć czas(mam ferie,ale i tak mam dużo zajęć).Pozdrawiam moich czytelników i nie tylko.:)

sobota, 29 stycznia 2011

Rozdział V

5."Powrót do rzeczywistości"

O 9.00 obudził mnie telefon od mamy,mieli być tu lada chwila.Ale ja obliczałam tylko godziny do przyjazdu Michała,tylko on potrafił uszczęśliwić mnie samym siedzeniem obok.Nie umiałam wytrzymać bez niego pięciu minut.Nagle do sali wszedł mój lekarz:
-Dzień dobry.Jak się Pani dziś czuje?-powitał mnie z uśmiechem na twarzy.
-Świetnie.Nawet dobrze mi się spało.
-Cieszę się.Ja muszę zmykać,ale wpadnę przed wypisem Pani ze szpitala.Do zobaczenia.-miał chyba dużo pracy,rano karetki jeździły jak szalone.
Niedługo później przyszli rodzice z ciocią i wujkiem u,których mieszkałam kilka lat temu po przyjeździe do Krakowa.
Przynieśli mi mój ulubiony sok pomarańczowy,tak tego mi trzeba było...
-No,Maja gratulujemy.Wreszcie jakieś dziecko w Krakowie,będzie zajęcie.-powitał mnie wujek.
-Tak,dziękuję.-odpowiedziałam rozweselona.
-Kto jest tym szczęśliwym tatusiem.Jeśli oczywiście można wiedzieć.-zapytała ciocia.
-Michał,jest architektem,ma własną firmę...no i jest wspaniały.
-Mam nadzieję,że niedługo go poznamy.
-Świetny chłopak,a właśnie kiedy przyjedziecie do Wrocławia?-wtrąciła mama.
-Planowaliśmy początek listopada,bo wtedy jest mniej pracy.A wy kiedy wracacie?
-Jutro,a może pojechalibyście z nami?-zaproponował tata.
-A wiesz chętnie,ale nie wiem czy Michał się wyrwie.Mamy teraz bardzo duży projekt.No ale pogadamy o tym wieczorem.Opowiadajcie lepiej co we Wrocku.-zastanawiałam się,gdy...
W drzwiach pojawił się Michał.
-Michał?Co ty tutaj robisz,miałeś być po pracy?-byłam zaskoczona ale oczywiście szczęśliwa.
-Nie mogłem bez Ciebie wytrzymać.Dzień dobry. 
-Poznajcie się,to moja ciocia Ania i wujek Grzesiek,a to właśnie Michał.
-Miło Państwa poznać.-powiedział podając im z uśmiechem dłoń.
-Nam również.
-Pójdę pogadać z lekarzem,żeby Cię wcześniej wypisali,zaraz wracam-mój ukochany zniknął za dzwiami.
-Nie no fajny,fajny.Planujecie ślub?-skomentowała ciocia po wyjściu Michała.
-Na razie o tym nie rozmawialiśmy.Kilka dni temu się do niego wprowadziłam.Myślę że nie tak szybko.-trochę się zasmuciłam,ale przecież teraz najważniejsze jest dziecko.
-Dlaczego?-zdziwiła się.
-Po pierwsze dziecko,a po drugie Michał jest dopiero co po rozwodzie.
-Jak to?-zdenerwowała się mama.
-Nie mówiłam ci?Michał rozstał się z byłą żoną,jak dowiedział się że usunęła jego dziecko.Zwykła jędza,leciała tylko ja jego kasę.Naprawdę strasznie mi go żal,po tym jak go traktowała.
-Nie wiedziałam.Jak tak to nie ma się co spieszyć z tym ślubem,musisz go lepiej poznać.-stwierdziła mama.
-Mamo!My będziemy mieli dziecko.I ja wiem że to ten jedyny.On jest wspaniałym,dobrym człowiekiem i Olka to wykorzystuje.
-Dobrze to wasze życie.Nie powinnam się wtrącać.A on ma rodziców?-poczułam że reszta jest wyłączona z tej rozmowy.
-Pani Lucyna to wspaniała kobieta,niestety tata Michała jest w śpiączce.Mama przyjdzie dziś chyba na kolację,bo właśnie wraca ze Szwajcarii.Mają piękny dworek pod Krakowem.Na pewno się polubicie.-opowiedziałam,tym razem wszystkim.
Przyszedł Michał i wreszcie mnie pocałował.
-Za pół godziny przyjdzie lekarz i jesteś wolna.
-Kochany jesteś.Jak dobrze,nienawidzę szpitali.A właśnie twoja mama dziś przyjdzie tak?-bardzo się ucieszyłam.
-Tak,zrobiłem zakupy,bo lodówka świeciła pustkami.Mogę zostać czy przeszkadzam?
-Zostań Michał.-zatrzymał go wujek.
Pożartowaliśmy sobie chwilkę i goście nas zostawili.Z Michałem porozmawialiśmy o...pracy.Tak strasznie chciałam tam już wrócić,choć wiem że mój ukochany tak szybko się na to nie zgodzi.

niedziela, 16 stycznia 2011

Rozdział IV

4.Dzień odwiedzin


Tej nocy męczyły mnie koszmary.Rano przyjechał do mnie Michał z....moimi rodzicami.Wiedzieli już że jestem w ciąży,ucieszyłam się na ich widok,bo nie widzieliśmy się już dobre kilka miesięcy.Chwilę rozmawialiśmy we czwórkę,ale później przyszedł lekarz z policją,musieli nas zostawić.Byłam bardzo zestresowana tym przesłuchaniem.
-Chcieliśmy zadać Pani kilka ważnych pytań dotyczących wczorajszego wypadku.Co Pani pamięta?-zaczął jeden z policjantów.
-Tak naprawdę to nie wiele.Jechało za mną srebrne auto,które w pewnym momencie zajechało mi drogę.Nic więcej.
-Dobrze,nie możemy Pani męczyć więc jak coś się Pani przypomni to proszę dać znać.Dziękujemy.Do widzenia.
Po pięciu minutach przyszedł lekarz.
-Jak się Pani czuje?
-Dobrze,choć trochę boli mnie głowa,jestem zmęczona.
-To normalne,pielęgniarka poda Pani środek przeciwbólowy.I jeśli nic nie będzie się działo wyjdzie Pani jutro po południu.
-Fajnie,a czy ten środek nie zaszkodzi dziecku?Może obejść się bez niego...-uśmiechnęłam się na wiadomość o powrocie do domu.
-Nie.Proszę jednak go zażyć.Jeszcze później do Pani zajrzę.Do zobaczenia.
Bardzo mi się nudziło,dlatego w pewnym momencie zasnęłam.O 14.00 zjadłam obiad-jak na szpitalne jedzenie był bardzo dobry-,a wieczorem z Michałem przyszli:Bartek,Kasia,Sabina i Adam.Tak się cieszyłam:)
Później zostaliśmy sami,opowiedziałam mu o krótkim,ale jednak przesłuchaniu.Trochę się na mnie zdenerwował,bo nie powiedziałam o Olce.Lecz wytłumaczyłam,że nie mam pewności czy to ona.
-Pójdę jutro na policję.-postanowił Michał,kiedy z zamyślenia wyrwała nas nadjeżdżająca na sygnale karetka.
-Nie!
-Dlaczego?Czego ty się boisz kochanie?-złapał mnie za rękę.
-Po prostu nie chcę włóczyć się po sądach...Chcę o tym zapomnieć.Zająć się pracą  i dzieckiem,codziennym życiem.-rozpłakałam się.
-To Twoja decyzja,ale ja na Twoim miejscu postąpiłbym inaczej.Porozmawiamy o tym jutro,a teraz już nie płacz.Lekarz mówił że teraz będziesz musiała częściej chodzić na badania.Jutro po pracy po was przyjadę.
-Dobrze.To ty zadzwoniłeś po rodziców?
-Tak,pomyślałem że powinni wiedzieć o wypadku.Chyba nie jesteś zła?Mieszkają u nas,pojechali w odwiedziny do waszej dalszej rodziny.Są naprawdę bardzo mili.Jest 22.00 nie powinnaś już spać?
-Może powinnam,ale i tak nie zasnę.Dobrze że jutro wychodzę,bo nudno tu bez Ciebie.-pocałowałam go.
-Ja kochanie lecę do domu bo rodzice pewnie zaraz wrócą.Dobrej nocy.
-Dobranoc,pozdrów rodziców.
Pocałowaliśmy się i wyszedł....

Rozmyślałam jeszcze długo.O dziecku i o Michale.Byłam ciekawa czy to będzie chłopak czy dziewczynka.Mój ukochany tak się cieszył,za sześć miesięcy mieliśmy zostać rodzicami teraz to było najważniejsze.Nawet nie potrafię opisać tej radości w sercu.Był jeszcze u mnie lekarz,porozmawialiśmy tak prywatnie.Dowiedziałam się,że on też w tym samym czasie zostanie ojcem:)To mimo wszystko był świetny dzień.

sobota, 11 grudnia 2010

Rozdział III

3."Rozmowa po wypadku"

Kiedy weszliśmy do gabinetu zauważyłem leżącą na biurku kartę Majki,usiadłem.
-Co z nią?-zacząłem nerwowo.
-Pana dziewczyna na razie śpi.Jej stan jest dobry,miała ogromne szczęście.Pani Maja ma wybity lewy nadgarstek,założyliśmy na czole kilka szwów.Z dzieckiem wszystko w porządku.Czekamy na ostatnie wyniki badań.-opisał sytuację lekarz.
-Już myślałem że je stracę.-trochę się uspokoiłem.
-Proszę się nie martwić.Myślę że za kilka dni będzie Pan mógł ją zabrać do domu.A właśnie.Jeszcze jedno.Czy Pani Maja ma tu jakąś bliższa rodzinę?
-Nie,rodzice mieszkają we Wrocławiu.A czy mogę ją zobaczyć?-odpowiedziałem.
-Oczywiście,ale proszę pamiętać że potrzebuje teraz dużo odpoczynku i spokoju.Proszę za mną.
Lekarz otworzył przede mną drzwi i odszedł.
Moja ukochana....miała posiniaczoną twarz,rękę owiniętą bandażem.Pół czoła zaklejone gazą.Usiadłem na boku łóżka i złapałem jej dłoń.Nagle zaczęła się budzić.
-Michał?Gdzie ja jestem?Co się stało?-zdenerwowała się.
-W szpitalu,miałaś wypadek.Już wszystko dobrze.
-A co z dzieckiem?
-Wszystko OK.-odpowiedziałem ze łzami w oczach,byłem szczęśliwy.Popatrzyła na mnie i przez dłuższą chwilę nic nie mówiła.
-Kochanie coś nie tak?-zapytałem.
-Srebrne auto,bez dachu,za kierownicą blondynka.Jechała ciągle za mną i nagle....zajechała mi drogę.Nie wiedziałam co zrobić.-przypominała sobie patrząc w ścianę,łzy ciekły jej po zadrapanych policzkach.
-Olka?Boże,jak ona mogła to zrobić?!-wstałem,podszedłem do okna.
-Michał,teraz to nie ważne.Nie mamy stu procentowej pewności.Porozmawiamy o tym później.
-Dobrze.Odpoczywaj.-pocałowałem ją w czoło.
Nagle weszła moja mama...Odłączyłem się od rzeczywistości...
Byłem słabym aktorem,Majka wiedziała,że myślałem o tym co się stało.Jak ona mogła.Chciała żebym stracił dwie najważniejsze osoby mojego życia....Osoby o których myślę w każdej sekundzie swojego życia,moich skarbach...

poniedziałek, 22 listopada 2010

Rozdział II

2."Nie mogę ich stracić"

Jakie to fantastyczne uczucie obudzić się u boku najukochańszej osoby.....
-Dzień dobry kochanie.-wyszeptał mi do ucha Michał.
-Dzień dobry.Jak się spało?
-Z Tobą?Świetnie.Poleż jeszcze trochę a ja idę zrobić śniadanie.-poszedł prosto do kuchni.
Po 10 minutach przyszedł z tacą zastawioną samymi pysznościami.
-I my to we dwójkę mamy zjeść?-zaśmiałam się.
-A maleństwo to co?Musisz teraz jeść "za dwóch".-powiedział głaskając mój coraz to większy brzuszek.


-Dziś po pracy jadę jeszcze zawieźć papiery.Spotkamy się u mojej mamy.Adres już znasz.Dam Ci znać kiedy masz wyjechać.Dobrze?
-OK.Szkoda że nie pojedziemy razem.
-Obiecuję że następnym razem to się zmieni.-pocieszył mnie.

Pojechaliśmy do firmy.Dzień minął bez żadnych niemiłych niespodzianek.Wyszliśmy o 15 i postąpiliśmy według planu.Mój garbus czekał na mnie od wczoraj.
Pojechałam do domu zacząć pakować rzeczy,aby się przeprowadzić do Michała.Zadzwonił telefon:
-Hej kochanie,już kończę załatwiać te sprawy,więc możesz wychodzić.Pa.
Zapakowałam walizkę do auta i wyjechałam....

Jechało za mną sportowe auto,które nagle zajechało mi drogę.Chciałam je wyminąć,lecz straciłam panowanie nad kierownicą.Poczułam tylko silne uderzenie.......
*************Sytuacja z punktu widzenia Michała******************

Nie mogłem doczekać się spotkania z mamą i Mają.Chcąc sprawdzić czy już dojechała na miejsce,zadzwoniłem.Nie odbierała,pomyślałem że pewnie jeszcze jedzie i nie może odebrać telefonu.Nagle z około 15 metrów ujrzałem rozwalonego o drzewo czerwonego garbusa. Serce mi stanęło.
Na miejscu była staż oraz pogotowie.Strażacy próbowali otworzyć drzwi.Wyleciałem z auta i chcąc się do niej dopchać zacząłem krzyczeć:
-To moja dziewczyna,ratujcie ją!Ona jest w ciąży!Ratujcie ją i moje dziecko!
Drzwi udało się otworzyć,powoli wyciągnęli ją z auta.Była cała zakrwawiona.Nie wiedziałem co robić.Płakałem,czułem się taki bezradny.
-Który to miesiąc?-zapytał sanitariusz.
-Trzeci,w aucie w torebce powinna mieć Kartę Przebiegu Ciąży.Boże,czemu to musiało ją spotkać!-byłem przerażony.
Wsadzili nosze do karetki i odjechali z piskiem opon.Roztrzęsiony ruszyłem za nimi.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu.
Biegłem obok niej.Zawieźli ją na dokładne badania.Chodziłem w kółko,postanowiłem zadzwonić do mamy i powiedzieć co się stało.
-Cześć synku gdzie jesteście?
-Ona....ona...-nie mogłem wykrztusić ani słowa.
-Boże Michał co się stało!?Coś z dzieckiem?
-Majka miała wypadek.Ja nie mogę ich stracić.Nie mogę....-nie potrafiłem powstrzymać łez.
-W jakim jesteście szpitalu?Zaraz przyjadę.
-Specjalistyczny na osiedlu Złotej Jesieni.
-Już jadę,nie martw się.Wszystko będzie dobrze.
Kolejne 20 minut czekania.Przybiegła mama.
-Co się dokładnie stało?Wiadomo już coś?
-No właśnie nie.Nie wiem,jechałem do Ciebie,a tam....rozwalony o drzewo samochód Mai.Nie wiedziałem co robić.A jeśli coś będzie nie tak?
-Synu spokojnie.Zaraz wszystkiego się dowiemy.-mama próbowała mnie uspokoić.
Podeszła do pielęgniarki.
-Przepraszam,czy wiadomo coś o Majce Olkowicz?
-Zaraz przyjdzie lekarz,właśnie kończą się badania.Proszę się nie martwić.
-Witam,czy państwo są rodziną Pani Olkowicz?-podszedł i zapytał lekarz.
-Jestem chłopakiem,ojcem jej dziecka.Co z nią?
-Zapraszam Pana do gabinetu...

niedziela, 21 listopada 2010

Rozdział I

1.Przeprowadzka

Od tygodnia wiem,że Michał jest ojcem mojego dziecka.Był to dla mnie ogromny szok,ale teraz oswoiłam się z tą informacją.Czuję,że dzięki temu jeszcze bardziej się do siebie zbliżyliśmy.
Jestem w trzecim miesiącu,w firmie oprócz Kasi i Adama jeszcze nikt nie wie.Postanowiliśmy z tym zaczekać około miesiąca.

Tego dnia spotkaliśmy się w firmie(zazwyczaj Michaś po mnie przyjeżdżał).Od razu poszłam z nim pogadać.
-Cześć Maja,jak się czujesz?-zapytał,lecz przez pocałunek nie dał odpowiedzieć.
-A dobrze.A co u Ciebie?Jestem taka szczęśliwa że wczoraj dostałeś ten rozwód.
-Nie powiedziałem Ci jeszcze wszystkiego.Olka przed sądem zrzekła się mieszkania,uznała że nie stać jej na utrzymanie.-wyciągnął klucze.
-Myślisz że to jakaś pułapka?Mogła zamontować jakieś kamery.....-zastanawiałam się.Po niej można spodziewać się wszystkiego.
-No co ty.Dziś tam pojadę i wszystko sprawdzę.-przerwał mój ukochany.
-To ja z Tobą.Jeśli mogę.
-Oczywiście,że możesz.Gdzie ja tam też i Ty.Porozmawiamy popołudniu,przyjdę po Ciebie,bo teraz muszę zmykać na ważne spotkanie.
-Dobrze to o 15 u mnie.
Pocałowałam go delikatnie i wyszłam.

Michał przyjechał trochę szybciej,ale na szczęście byłam już gotowa.Pojechaliśmy do jego mieszkania.Nie chciałam myśleć,że tu żył ze swoją byłą żoną.Przecież to przeszłość.
Okazało się że to wielki apartament.Usiadłam na kanapie,a Misiek krzątał się po kuchni.
-Kochanie zostaw to i chodź tutaj.-przerwałam ciszę.
-Zrobię Ci herbatę i już idę.
-No dobra,ale sobie też zaparz.-uległam.

Po kilku minutach wreszcie przyszedł.

-Mam propozycję,oczywiście nie musisz się zgodzić.-mówił tajemniczo.
-Słucham uważnie.
-Co być powiedziała na to,żebyśmy tu zamieszkali?Będę mógł się Tobą opiekować,bo te twoje koleżanki to chyba nie bardzo co?
-No wiesz....czemu nie?Ale ja nie jestem kaleką.Będę za wynajem nadal płacić bo taka była umowa z dziewczynami.A naprawdę tego chcesz?
-Kocham Cię.-pocałował mnie w czoło.
-Nie jesteś kaleką,ale nosisz moje dziecko wiec jestem za Ciebie odpowiedzialny.-próbował mi wytłumaczyć.
W ramach odpowiedzi uśmiechnęłam się.
-Czyli się zgadzasz?A zostaniesz dzisiaj?
-Chętnie ale,nie mam w czym spać.-zmartwiłam się.
-Już o to zadbałem,twoje przyjaciółki się do czegoś przydały.
-Szalony jesteś wiesz?-nie mogłam przestać się śmiać.
-Wiem,szalony z miłości.-od wzajemnił uśmiech.
-To oprowadzisz mnie po tym pałacu?-zmieniłam temat.
-Oczywiście,z przyjemnością.-pociągnął mnie za rękę.

Gdy byliśmy w sypialni,zadzwonił telefon Michała.
-Dobrze mamo.....Jutro będziemy po pracy.Pa
-Moja mama Cię pozdrawia i zaprasza nas jutro po pracy na obiad.
-Fajnie.
-A co z Twoimi rodzicami?Kiedy wybieramy się do Wrocławia?
-No ja myślę że za miesiąc.Jeśli chcesz.Bo jak już będziemy to przedstawię Cię reszcie rodziny.-chciałam go przestraszyć.
-Może wybierzemy się na Wszystkich Świętych?-zaproponował.
-Dobry pomysł.Trochę się boję.-zasmuciłam się.
-Czego?
-Ich reakcji.
-Mamy miesiąc teraz o tym nie myślimy....-pocieszył mnie.

To był jeden z naszych najlepszych pocałunków,lecz w pewnym momencie przerwany.
W drzwiach stanęła Aleksandra.
-Co ty tu robisz?-zapytał zaskoczony Michał.
-Drzwi były otwarte,zapomniałam kilku rzeczy.Wiedziałam,że zastanę Cię z tą siksą.
-Nie masz prawa tak o niej mówić!Mogę zapraszać tu kogo chcę!-zdenerwował się.
Wyszłam na taras,zrobiło mi się gorąco.
Usłyszałam tylko:
-Wezmę kilka ostatnich bluzek i już mnie tu nie ma.Ciekawe ile z nią wytrzymasz...
Po dziesięciu minutach Michał przyszedł do mnie.
-Kochanie przepraszam.
-Nie ma za co.To nie twoja wina.
-Czemu wyszłaś?Chodź bo zmarzniesz.
-Źle się poczułam,zdenerwowałam się.-wytłumaczyłam.
-Chodź połóż się,odpocznij.
Wieczorem zapominając o tym co się wydarzyło,rozmawialiśmy jeszcze o dziecku,ale ja zmęczona tym zaskakującym dniem,usnęłam.